Roman Maciejewski Życie - Lata nauki (Poznań, Warszawa)

W stolicy Wielkopolski, w 1924 roku, Roman Maciejewski rozpoczął edukację w klasie fortepianu tamtejszego konserwatorium. Był to czas przełomowy, bo z tą chwilą rozpoczęła się prawdziwa profesjonalizacja jego artystycznej drogi. W Poznaniu kształtowali ją między innymi tacy nauczyciele, jak Bohdan Zaleski, Kazimierz Sikorski czy Stanisław Wiechowicz. Dzięki temu ostatniemu Maciejewski został asystentem dyrygenta chóru Koła Śpiewackiego Polskiego, co zainicjowało jego głębszą fascynację chóralistyką (powstanie Pieśni kurpiowskich, dużo później msze). Podobnie rzecz się miała z sentymentem do tańca – właśnie w Poznaniu Maciejewski pierwszy raz został zatrudniony jako akompaniator w prywatnej szkole tańca Walentyny Szaposznikow-Wiechowicz (do tej aktywności powracał później w Warszawie w szkole Janiny Mieczyńskiej, a następnie mieszkając w Szwecji).

Naturalną kontynuacją artystycznej drogi było wstąpienie Maciejewskiego w 1931 roku w poczet studentów Wyższej Szkoły Państwowego Konserwatorium Muzycznego w Warszawie, w klasie kompozycji Kazimierza Sikorskiego. Był to też czas powstawania jego pierwszych utworów (Mazurki czy Pieśni Bilitis), wysoko ocenianych przez środowisko muzyczne. Poza zajęciami ze swoim profesorem kompozycji, miał też konsultację z samym Karolem Szymanowskim, którego nauczanie skupiało się na „inspirowaniu ducha postępowości”. Maciejewski wspominał:

Zagrałem mu moje „Mazurki”. Mistrz zaczął chodzić po pokoju, kiwał głową i mówił: „Proszę Pana, te „Mazurki” nie są podobne do mojej muzyki”, Odpowiedziałem na to, że ja też jestem trochę inny, dlatego moje „Mazurki” różnią się od jego muzyki. Od tego czasu z wielkim zainteresowaniem i wielką życzliwością śledził moje postępy na polu kompozycji.

[w: E. Markowska, Szymanowski i jego Europa, Warszawa 1997, s. 103.]

Student Roman, by móc utrzymać się w stolicy zmuszony był podjąć pracę zarobkową, przyjmował więc różne płatne zlecenia (głównie bywał akompaniatorem w Teatrze Polskim, Polskim Radiu czy w szkole tańca). Inwestował też energię w swoją karierę – drukiem ukazały się jego pierwsze utwory, które zaistniały też na koncertach. Po jednym z takich koncertów Karol Szymanowski notował:

[Czas – przyp. M.W.] wypełniony był muzyką „najmłodszych”, niemal jeszcze nieznanych i nie uznanych. I oto nagle ta gorąca atmosfera wzruszenia i entuzjazmu, jaka ogarnęła salę… zwłaszcza po utworach Romana Maciejewskiego, głęboka i szczera radość Karola [Stryjeńskiego – przyp. M.W.], że znów powstaje w sztuce polskiej coś o nieprzemijających wartościach i że jeszcze raz w porę udało mu się wyciągnąć pomocną rękę i wydobyć je na światło dzienne!

[K. Szymanowski, Pamięci Karola Stryjeńskiego, „Wiadomości Literackie” 1933 nr 5,z 22 I, s. 4–5.]

Niestety (na szczęście?) kompozytor dość szybko zakończył karierę studenta Konserwatorium Warszawskiego, bo już w 1932 roku wziął udział w strajku studentów w obronie jej rektora – Karola Szymanowskiego, za co został z uczelni relegowany. Z drugiej strony, ta porażka otworzyła przed nim szerokie horyzonty zawodowe, głównie za sprawą rozlicznych kontaktów osobistych, np. z ministrem spraw zagranicznych Józefem Beckiem oraz jego żoną – Jadwigą.