Dlaczego Europa? Maciejewski oczywiście chciał być bliżej Polski, ale być może też przestraszył się wizji amerykańskiej „kariery”? Z pewnością jednak marzyło mu się życie w ciepłym kraju (o klimacie zbliżonym do Kalifornii), blisko natury, z małą ilością zawodowych obowiązków. Aby zbliżyć się do tych założeń, postanowił wyjechać na Wyspy Kanaryjskie, gdzie na pustynnej La Graciosie w 1977 roku rozbił namiot i wiódł niemal pustelnicze życie. Nie doskwierał mu brak ludzi, bo mógł pływać, medytować, biegać, zażywać kąpieli słonecznych. Pomimo pozornej sielanki, po kilkunastu tygodniach postanowił odwiedzić Szwecję, chciał bowiem uzyskać tamtejsze świadczenia emerytalne. Krótkotrwały w zamierzeniu wyjazd stał się tym ostatecznym – Maciejewski nie wrócił już do życia wyspiarza (choć zimą często odwiedzał Wyspy Kanaryjskie), ponieważ będąc w Göteborgu dokonał spontanicznego zakupu pianina i – jak żartował – zmuszony był wynająć dla niego mieszkanie, w którym i sam zamieszkał.
W Szwecji wiódł życie spokojne, kompozytorem bywał, na co dzień ciesząc się życiem w myśl popularnej obecnie filozofii mindfulness. Brat Wojciech tak go zapamiętał z tamtych lat:
[W. Maciejewski, Roman Maciejewski – mój brat, w: Prezentacje. Roman Maciejewski – Odcienie i barwy emocji, w: „Monochord. De musica acta, studia et commentorii”, vol. V, Poznań 1994, s. 49.]Choć posiada temperament żywy, wybuchowy, potrafi jednak spędzać całe godziny na medytacji. Przenika go radość istnienia, zachwyt nad rzeczą najważniejszą, pierwotną – nad samym faktem bytowania, życia, a zarazem silne poczucie więzi z naturą, z wszechświatem, z Bogiem. Potem dopiero idą rzeczy wtórne, różne przejawy życia, a wśród nich cała sfera kultury wraz z twórczością artystyczną. Ale przychodzą momenty, kiedy ogarnia go spontaniczna pasja twórcza. Wtedy wyrzuca z siebie potoki dźwięków. Przelewa na papier to, co mu w głębi duszy gra, nie bacząc na aktualne prądy, kierunki estetyczne czy mody. Wewnętrzna potrzeba domaga się spełnienia. A kiedy już powstanie nowy utwór, cieszy się jego kształtem, urodą – i to wszystko. Zawodowa zapobiegliwość, dbałość o dalsze losy swoich utworów, a tym bardziej ich merkantylne wykorzystanie – są mu obce.
Warto też wspomnieć, że od około 1982 roku kompozytor był w związku z Elsi Thorsten, choć ze swoją – jak mawiał – narzeczoną nigdy nie zamieszkał pod jednym dachem (przez kilka lat byli nawet sąsiadami z klatki).
W sferze kompozytorskiej natomiast nie wydarzyło się już nic, co miałoby znamiona przełomu, Maciejewski głównie dokonywał przeróbek dawnych kompozycji (choć powstały też nowe Mazurki). Artystyczny świat powoli zaczynał się jednak o niego upominać. W 1982 roku Requiem zabrzmiało w Göteborgu, kilkukrotnie jeszcze za życia Maciejewskiego zaprezentowano je także w Polsce,. W 1992 roku kompozytor otrzymał za to dzieło nagrodę Związku Kompozytorów Polskich (co po kontrowersjach po wykonaniu na Warszawskiej Jesieni w 1960 z pewnością było dla niego rodzajem rehabilitacji). Także sam Maciejewski jako człowiek nietuzinkowy zaczął budzić zainteresowanie, w jego przypadku bowiem tak samo interesująca, jak spuścizna kompozytorska wydaje się i sama biografia, i oryginalna filozofia życia. Dowodem na rosnące zainteresowanie mogą być dwa filmy Stefana Szlachtycza: Requiem (nominowany do nagrody Konkursu Muzyki Wizualnej na MIDEM w Cannes, w kategorii sfilmowanych koncertów klasycznych) i Outsider (dokument biograficzny), w którym zaprezentowano znakomite materiały archiwalne i niezwykle cenne wypowiedzi kompozytora.
Maciejewski zmarł 30 kwietnia 1998 roku w Göteborgu. Jego prochy spoczęły w rodzinnym Lesznie, na cmentarzu parafialnym przy ulicy Kąkolewskiej.